Jesteś jak gąbka, od pieluch nasiąkałaś/eś zasadami świata, który Cię wychowywał, uczył, z którym się bawiłaś/eś, przyjaźniłaś/eś. To ukształtowało Cię (bardzo upraszczając teorie) w 50%, druga połowę wzięły na siebie geny. I powstała mieszanka wybuchowa ?
Jak często mówisz o tym co jest dla ciebie ważne? Czego oczekujesz? Nie mówisz, bo to przecież oczywiste, a potem dziwisz się, że nikt na to nie wpadł?
Pomagasz, organizujesz, jesteś dostępna/y, a gdy sam/a potrzebujesz okazuje się, że zostajesz na lodzie? Użalasz się nad sobą? Ewentualnie robisz awanturę pt. bo ty zawsze! bo wy nigdy!
A skąd inni mają wiedzieć, że Zosia-Samosia czegoś potrzebuje?
Zosia-Samosia świetnie sobie radzi! Wie co, jak i gdzie załatwić, wie jak przykręcić gniazdko, zorganizować imprezę, wyjazd w nieznane i jak zrobić tiramisu bez mascarpone ? Harcerka pełną gębą. Odznak za „samo-” Zosia ma w bród! Samodzielna, samowystarczalna, samoobsługowa, samopomocowa, samonapędowa. Więc niech Zosia się nie obraża na świat, że świat się nie domyśla, że Zosia ma spadek formy i dzień pt. niech mnie ktoś przytuli…. Kto by na to wpadł?!? A jeśliby nawet wpadł, to kto zaryzykuje zapytać? Narazić się?
Masz tak? Ufff, nie jestem sama ? Pocieszę Cię – wszystko da się jeszcze odkręcić. Trzeba tylko zacząć się komunikować. Na początek ze sobą. Pogadaj ze sobą, poużalaj się, pomarudź. Posłuchaj co do siebie mówisz.
Zbudowałaś obraz siebie – osoby samowystarczalnej i przestało Ci to pasować? Nawet nie wiesz kiedy i jak stałaś się organizatorką i pocieszycielką. I długo nie zdawałaś/eś sobie sprawy, że tak na Ciebie patrzą? A teraz chcesz się podzielić obowiązkami, chcesz powiedzieć, że nie dajesz rady? Ale przecież runie Twój obraz osoby idealnie zorganizowanej i organizującej. A najgorsze – świat się zawali, bo ty na chwilę spuścisz go z oka*
Masz dwa wyjścia – i w na własnych zasadach to będzie zasada numer jeden:
– albo to zaakceptuj – gdy za bardzo się boisz utraty wizerunku, korzyści, które dzięki Zosi Samosi otrzymujesz, itp. – i przestań oczekiwać, że inni się domyślą i przestań marudzić, że nikt Ci nie pomaga, a każdy dokłada. Będziesz odrobinę szczęśliwszą Zosią Samosią,
– albo to zmień – powiedz o tym, co jest dla ciebie ważne, czego potrzebujesz. Zdejmij mundurek harcerki, która jedną zapałką rozpala ognisko w deszczowy dzień. Pokaż człowieka.
Obawiasz się, że zmiana spowoduje, że to już nie będziesz ty? Spokojnie, Twoja Zosia – Samosia nie zniknie! Moja ma się całkiem dobrze, wbrew pozorom nawet lepiej. Jest szczęśliwsza i silniejsza, bo ma świadomość, że w razie czego może powiedzieć „pas”! Bo fajnie jest być „samo-” i równocześnie wiedzieć, że nie muszę. I ta wiedza jest bezcenna – pozwalam sobie pomagać jeśli coś mnie przerasta, gdy da się idę na skróty, gdy potrzebuję „pogłaskania” – daję się głaskać, gdy ktoś chce coś zrobić za mnie – oddaję, gdy ktoś mówi, że jest robota do zrobienia – nie wyrywam się z palcem w górze zanim jeszcze się dowiem czy potrafię.
A jak Twoja Zosia Samosia? Na ilu etatach? Tylko w domu czy w pracy też daje radę?
*I to jak na razie jedyna kumulacja jaką wygrałam ? Nie pomogło nawet to, że osobista Mama całe moje życia śmiała się, że Babcia (jej mama) nie ruszy się z domu na dłużej niż: „do wieczora muszę wrócić”, bo krowy bez niej pozdychają (na Babcinej gospodarce, uwierzcie mi, miał się kto krowami zająć, ale przecież nikt tak nie dopilnuje zamknięcia drzwi od obory jak Babcia). U Mamusi też zdarza się, w biznesie nieco innym, że choć kucharek sześć, to tak jak Ona zamiesza zupę, to nikt nie zamiesza! Tak, naigrywaliśmy się z bratem i siostrą z Babci i Mamusi nie raz. Ba! Nadal komentuję tonem najmądrzejszej na świecie, której przecież ten temat nie dotyczy…
I co? I wyrosłam, nieodrodna wnuczka Babci i córka Matki. Gniazdko przykręcę sama, bo ile można czekać, garaż odgruzuję, bo przejść się nie da, nie mówiąc o wjechaniu samochodem, na drabinę wejdę, płot pomaluję. A w trakcie gdy JA własnoręcznie płot maluję Niemąż odbiera telefon od znajomego: Nie Stary, nie dam rady dzisiaj. Płot maluję…