Historia o tym, jak to po ślubie facet się zmieni (oczywiście na lepsze) ma długą brodę. Tak samo długą jak bajka o królewnie wiecznie uśmiechniętej, która z kolei nigdy nie zamieni szpilek na rozczłapane kapcie, a seksownych koronek na wygodną bawełnę.
Zmieni się wszystko, bo zmiana jest jedyną pewną w Twoim życiu (oklepany banał korporacyjny, a jednak prawdziwy, aż boli). To, że nie lubiłaś/eś krewetek nie oznacza, że nie zaczniesz ich lubić, a z drugiej strony to, że jako dziecko zawsze stawiałeś/aś na swoim może pozostać z Tobą na wieki.
Dlatego nie licz na nic, zwłaszcza w związku z ludźmi. W związku szczególnie. Nic nie masz dane na stałe i na 100%. Nikt Ci nie obieca, że będzie Cię nosił na rękach, albo gotował gulasze póki śmierć Was nie rozdzieli. To znaczy obieca, tylko czy naprawdę chcesz na tej obietnicy opierać swoje życie? Nie lepiej mieć świadomość, że się zmieniamy i nic nie dostajesz raz na zawsze?
Zwłaszcza, że często ta zmiana w nas odbywa się poza nami. Po prostu, nowe doświadczenia, nowi ludzie, nowe sposoby reagowania na stare rzeczy powodują, że cały czas bez względu na to ile masz lat coś na Ciebie wpływa i coś Cię zmienia. Czasem te zmiany są niezauważalne, a czasem żona odchodzi, bo się zakochała. W kobiecie na przykład. I możesz się odwoływać do przysięgi przed ołtarzem. Mąż po ślubie nadal pije? A obiecał przestać. Za tydzień dwunasta rocznica…
Masz tak, że chcesz wierzyć, że na wieki już będzie tak jak jest? I nie zauważasz, że to nie tylko on/a się zmienił(a) lub nie. Ty też albo odkryłaś, że coś jest ważniejsze niż było, albo trwasz twardo na starym stanowisku i nie chcesz na ten temat dyskutować.
W związkach (z ludźmi) bez względu na to, jak bliskich jest tak, że jesteś z kimś, bo on(a) daje Ci to, czego aktualnie najbardziej na świecie potrzebujesz. I dlatego kochasz ją/go nad życie. Dopiero potem, jeśli w ogóle, zastanawiasz się co Ty dajesz, a co sprawia, że on(a) jest przy Tobie. W tym względzie każdy z nas jest egoistą, nie mam racji? Realizujemy swoje potrzeby w pierwszej kolejności. Być może nigdy na to nie patrzyłaś/eś w ten sposób. A może warto nie tylko patrzeć, ale też rozmawiać o tym. Zwłaszcza w kontekście ciągłej zmiany. Bo nawet jeśli przeobrażasz się powoli i nieznacznie, to druga strona może dostać nagle obuchem w łeb, bo oczekujesz czegoś innego niż zwykle w tej samej sytuacji. Albo wkurzasz się na coś, co do tej pory akceptowałeś/aś. A na zdziwioną minę odpowiadasz: „wrrrrrr przecież zawsze mnie to wkurzało”. I awantura i wstęp do rozwodu gotowy.
Masz pełne prawo się zmieniać. Tak jak każdy. Pamiętaj tylko, że jeśli dzielisz z kimś życie lub biznes to Twoja zmiana może być dla Was rewolucją. I wystarczy o tym porozmawiać, a nie uparcie twierdzić, że zawsze lubiłeś/aś imprezować do rana, podczas gdy dotąd wracałeś/aś do domu przed północą. Zmieniło Ci się, miało prawo.
Ktoś jest z Tobą, bo dajesz mu to, czego potrzebuje. Jeśli mu to zabierzesz być może zabierzesz sens wspólnego życia. Albo nie, pod warunkiem, że zrobisz wszystko, by zrozumiał skąd ta zmiana. I że dla Ciebie jest ważna.
I jak zawsze Na Własnych Zasadach zacznij od siebie. Powiedz: kurka, zmieniłem/am się. Myślę inaczej niż 2 lata temu, nie chcę już tego, co 5 lat temu było dla mnie priorytetem. Daj sobie prawo do zmian. Nie musisz udawać, że się nie zmieniasz. Zwłaszcza przed sobą.