Ile razy pojawiło się w Twojej głowie Oni są nawiedzeni, kiedy czytasz o zarządzaniu umysłem, łapaniu dobrych chwil, medytacji, decydowaniu o tym, którą nogą dziś wstajesz?
Tez tak miałam. To całe uduchowienie, kojarzące się niestety często z religią, jeszcze do niedawna odstraszało zamiast przyciągać. A przecież z religią nie musi mieć nic wspólnego i nie będzie miało jeśli nie zechcesz.
Potem przyszła myśl: a jeśli to działa?!? A chwilę później po prostu zaczęło działać. Świadomość możliwości wpływania na to, co się dzieje w życiu przyniosła mi dużo spokoju i radochy. I nie, to nie jest tak, że codziennie, bez względu na wszystko szczerzę się bezsensownie, że nic mnie nie dołuje, że dni pt. dajcie mi koc i zostawcie w spokoju się nie zdarzają. W końcu jestem tylko człowiekiem – zdarzają się. Jest tylko jedna różnica – dawniej takie dni to było rozpamiętywanie, pogrążanie się w beznadziei, rozpacz w ciapki i brak zgody na takie humory. I paradoksalnie im bardziej nie było zgody tym bardziej dół się pogłębiał.
Teraz gdy daję sobie zgodę na doła, jako część życia, a z drugiej strony wiem, że to ja nad nim panuję a nie on nade mną, pomarudzę, wypiję herbatę pod kocem i zamiast się pogrążać czuję, że coś bym zrobiła 😉 Czasem idę pobiegać i endorfiny skutecznie dobijają resztki doła, czasem zjem coś pysznego, czasem puszczam ulubiony kawałek, a czasem biorę się do pracy. I po dole zostaje wspomnienie.
Nawiedzona… W sumie to może trochę i tak…