Korporacja to zło?!?
To zależy. Bo może być takim samym złem jak praca na poczcie, w warzywniaku, w szkole czy na własnej działalności. I wszędzie tylko może, bo nie musi. A nie musi, bo to Ty decydujesz czy będzie złem czy nie.
I nie, nie będę pisać, że wszystko jest kwestią pozytywnego nastawienia, bo nie jest. Wiele jest kwestią granic, których nie umiemy stawiać, bo dajemy sobie wejść na głowę, bo chcemy więcej, bardziej, szybciej, bo żałujemy, że nie jesteśmy gdzie indziej, bo boimy się co będzie. Wiele jest kwestią chęci, bo nie chce nam się walczyć z wiatrakami, więc dajemy milczącą zgodę, żeby się działo. I chociaż wydaje nam się, że na beznadzieję, w jakiej tkwimy nie ma rady, to jednak zmartwię Cię. Jest. I możesz (bo musieć nie musisz) coś z tym zrobić.
13 lat w korporacjach (to była naprawdę szczęśliwa trzynastka) nauczyło mnie wiele. Wysokich standardów pracy, współpracy, komunikacji, kreatywności, odporności i wielu innych rzeczy, które wykorzystuję każdego dnia. Dostałam je w pakiecie oczywiście – z mniej sympatycznymi zdarzeniami, które, jak to w życiu bywa, są nieodłączną częścią życia. Ale z tego też coś wzięłam.
I wiem, że praca w korpo może być przyjemnością i może dawać frajdę. Również pozafinansową. I ktoś może powiedzieć, że to zależy, bo on jest tam tylko dla kasy. Faktycznie zależy. Na przykład od ludzi. Tak jak wszędzie, nie tylko w korpo. Wszystko zawsze zależy od ludzi. Innych ludzi. Bo przecież nie ode mnie. Takiego mnie boże stworzyłeś, takiego mnie masz. A Ty reszto świata patrz, klękaj do stóp i rób wszystko, żeby mnie mieć. Albo nie patrz, a ja w tym kącie przycupnę i dam się chłostać co jakiś czas.
No niestety tak to nie działa. I niby fakt – ryba psuje się od głowy. Ale takie podejście do sprawy odbiera nam sprawczość i daje przyzwolenie na złe.
To od Ciebie zależy czy postawisz granicę i będziesz szanować innych i wymagać szacunku. Albo wsparcia, informacji zwrotnej. I to od Ciebie zależy jak dużo życia poświęcisz na trwanie w miejscu, które daje tylko pieniądze, a zabiera wszystko inne (godność, ambicję, radość). Nawiasem mówiąc, co Ty robisz w takim miejscu?!?
I tak, czasem może się wydawać, że nie ma się wyjścia i się tkwi. Ze strachu, z przyzwyczajenia, dla pieniędzy. Ale to nie odbiera Ci sprawczości. Zawsze jest wyjście. Zawsze gdzieś jest uchylone przynajmniej okno. Przez które widać inny świat. Bo jest inny świat i jeśli miejsce, w którym jesteś tak bardzo Ci daje popalić, to szukaj lepszego.
Ostatecznie zawsze możesz zmienić nastawienie – skoro nie chcesz zmienić siebie, a ludzi i pracy nie możesz – zmień podejście i nie marudź, że tkwisz w bagnie. Skoro sam tam wlazłeś i robisz wszystko, żeby upaprać się po uszy, a nie tylko po kolana, to znajdź coś, co pozwoli Ci przetrwać. Może to bagno to borowina i przynajmniej skóra będzie jak nowa, jak już zdecydujesz się na zmianę?