Jesteś w kropce. Chciał(a)byś iść na łatwiznę i usłyszeć, co masz zrobić tylko po to, żeby w razie czego móc powiedzieć: a widzisz, to nie miało żadnego sensu. To zupełnie normalne i ludzkie, że podjęcie decyzji najchętniej oddał(a)byś innym, najlepiej razem z jej konsekwencjami. Szukasz rady, przytulenia, pocieszenia, mądrości, czasem liczysz na kubeł zimnej wody. Czasem sam/a nie wiesz czego chcesz i kto będzie widział co z tym zrobić.
Gdy w końcu zdecydujesz się pójść do psychologa, psychoterapeuty, coacha, bo życie Cię przerasta to słyszysz – po co Ci to, pierz brudy we własnym domu, przyjaciółki/kumpla nie masz?! Może nawet i masz, tylko co z tego, skoro masz też dość pocieszania i wujka dobra rada. Bo okazuje się, że ani jedno ani drugie nie zdaje rezultatu.
Kiedyś dostałam smsa od przyjaciółki: muszę się wyżalić na świat……. Nie chcę komentarza, ani rady, ani współczucia. Po prostu mam potrzebę się podzielić.
Widzisz o co mi chodzi? O to, że bliscy (również my, będąc czyimiś bliskimi) zawsze się martwią albo mądrzą. I w dobrej wierze szukają rozwiązania, nawet, gdy go nie chcesz. Bo bywa, że nie chcesz nawet komentarza. Że potrzebujesz powiedzieć i pobyć z kimś. W ciszy. A my jesteśmy mistrzami w zabijaniu ciszy, bo nie daj boże oprócz tego, co mówi moja przyjaciółka, usłyszę siebie… I co wtedy? Poza tym, jestem przyjacielem, muszę stanąć na wysokości zadania i znaleźć lek na całe zło.
Mawia się, że zawód psychologa jest odpowiedzią na potrzebę przyjaźni bezwarunkowej i niezaangażowanej emocjonalnie. Dostępnej tu i teraz, przez godzinę skupionej tylko na Tobie (a nie smsy, FB, telefony z pracy). I trochę tak jest. Zupełnie obca, nie uwikłana w troskę o Twoje dobro osoba będzie po prostu słuchać. I pytać co u Ciebie. Wyciągnie z Ciebie wszystko, co chce się wydostać i pozwoli Ci na to spojrzeć z innej perspektywy.
Zastanów się – czego potrzebujesz i jeśli przyjaciel to za mało, to sobie pomóż. Tak jak z bolącym zębem idziesz do dentysty.
PS. Gdy kończę pisać tekst szukam zdjęcia. Uwierzysz, że gdy wpisałam w wyszukiwarce „przyjaźń, przyjaciel” na 90% zdjęć był pies? Zabolało.