Dostałam od Was kilka maili z komentarzami: łatwo Ci się mówi, ustal własne zasady i żyj z uśmiechem na ustach, ale:
Skoro nigdy tego nie robiłam to bliscy pomyślą, że oszalałem/am?
Spokojnie, być może coś sobie pomyślą, jeśli w ogóle coś zauważą. Wprowadzanie zmian w życie to proces, przebiega stopniowo. I może być tak, że po paru próbach powiesz – mam to gdzieś, nie chce mi się, nie mam siły. I wtedy nikt nic nie zauważy – Twoje zamartwianie się na starcie jest bez sensu. Do tego nie zmienisz swojego umysłu z dnia na dzień, nie wyleczysz się z pogrążających Cię nawyków ot tak. Wykształcenie nowych, sprzyjających również trwa i wymaga treningu, bo nowe połączenia neuronalne potrzebują czasu żeby się wykształcić. Jeśli teraz na widok korka w drodze do pracy klniesz jak szewc, a od jutra planujesz przestać, to raz Ci się uda zapanować nad emocjami, które korek budził w Tobie do tej pory, a raz nie. Będziesz powtarzać utarte, zautomatyzowane schematy, bo one są najbardziej dostępne. Dlatego przestań na zapas martwić się tym jak świat zareaguje na Twoje Własne Zasady – być może wcale nie uda Ci się nic zmienić. A jeśli coś się zmieni i inni to zauważą – po prostu im powiesz, że postanowiłaś/eś być szczęśliwa/y.
Ja nie wiem jak to będzie. A jak nie będzie fajnie?
Strach przed sukcesem jest tak samo silny jak strach przed porażką. Literatury i badań znajdziesz na ten temat mnóstwo. Powiesz – sukcesu to ja się nie boję, jestem wręcz stworzona/y do odnoszenia sukcesów! Niestety nie do końca, skoro realizację celu ciągle przekładasz na jutro. Boisz się sukcesu, bo, upraszczając, masz zakodowane: co ludzie powiedzą?! Jeśli kobieta osiąga sukces pewnie kosztem rodziny i dzieci, jeśli mężczyzna – to być może nie do końca fair postępował. Nawet jeśli sobie tego nie uświadamiasz, to takie lub podobne przekonania możesz mieć wdrukowane bardzo głęboko. A jeśli osiągnę sukces, to jak go utrzymam? A jeśli na tym wysokim stołku mi będzie niewygodnie?! Przecież nie zrezygnuję, bo to będzie oznaczało porażkę!
I wolisz zostać tu gdzie jesteś, nie robić nic, użalać się, że inni są szczęśliwi (i to, o zgrozo, bez względu na to, czy są szefami wielkich korporacji czy zajmują się domem, albo szydełkują). Jeśli tak wolisz – Twoja sprawa. Życie Na Własnych Zasadach wymaga podjęcia również trudnych decyzji. Ja nie raz usłyszałam i nadal słyszę – zrezygnowałaś z takiego stanowiska? Nawet nie poszłaś na rozmowę, na którą zaprosili Cię z firmy, w której można spać w puchu w 5-gwiazdkowych hotelach? I przestałaś narzekać i masz taki optymistyczny i zadowolony głos?!! Z pewnością są też tacy, którzy zacierają ręce i czekają, aż wrócę z podkulonym ogonem ? (Niech każdy myśli co chce. Od tego, co myślą inni krzywda Ci się nie stanie ? A jeśli znajdziesz Własne Zasady nie będzie Cię to obchodziło. Bo nie będziesz dla kogoś, tylko dla siebie – i jedyną osobą, z której zdaniem zaczniesz się liczyć, będziesz Ty).
Tym bardziej, że ja się nie zarzekam, że nigdy. Kto wie, co się wydarzy? Być może zatęsknię, być może życie mnie zmusi do kolejnej zmiany. Wiem, że nie zmieni się jedna rzecz – Na Własnych Zasadach – skoro wybieram drogę bez asfaltu, to nie marudzę, że mi się szpilki wbijają w piach i ciężko się idzie. Zakładam adidasy i maszeruję, bo tak wybrałam, albo daję radę w szpilkach, skoro takie są standardy. Jeśli Twoim celem jest 5 gwiazdek, to wciskasz się w garnitur i uśmiechasz do siebie – to Twój wybór! Wybrałeś/aś drogę pod górę? Raczej na pewno się spocisz. Nie udawaj, że nie wiedziałaś/eś! A jak pędzisz pod wiatr to niejedna mucha wpadnie Ci do oka i łzy polecą… Zawsze możesz założyć okulary. Różowe najlepiej ?
W życiu tak jest – coś kosztem czegoś – tylko po co się na tym koncentrować? Skup się na zyskach, a jeśli ich nie widzisz – weź się w garść i albo je znajdź, albo coś zmień. Innej opcji nie ma!
Teraz pojadę banałem – życie jest krótkie i może być fajne. Moje jest fajne ? A Twoje?