I nie, problem nie leży w tym, że się zestarzałam i nogi odmówiły posłuszeństwa. To świat się uwziął na kobiety i wymyślił kostkę brukową i granitową i wyłożył nimi WSZYSTKO. A w czym komu przeszkadzały płyty chodnikowe? Że czasem się któraś zapadła? Wystarczyło podsypać i już, a nie taka rewolucja. Dawniej w szpilkach można było po prostu iść, swobodny krok – nie za długi, nie tip topki i dało się idealnie łapać środek płytki. Można było rozmawiać, podziwiać widoki, spacerować z podniesioną głową.
Bo ja bardzo lubię obcasy. Na obcasach nie muszę uporczywie powtarzać sobie w myślach: nie garb się, wyprostuj się, głowa do góry, pierś do przodu. Naprawdę, spróbuj iść w szpilkach i się garbić równocześnie. Nie ma opcji. Obrońców kręgosłupa, halluksów i śródstopia proszę o trzymanie moralizowania na wodzy. Palisz papierosy, pijesz piwo albo jesz chipsy? To się odczep od moich szpilek. Z resztą świat już się na mnie uwziął i za chwilę faktycznie sobie odpuszczę. I będę w moich kilkudziesięciu parach leżeć przed telewizorem. Ewentualnie gdzie indziej. Bo czasem po prostu nie mam siły. Im cieńszy obcas tym bardziej nie mam.
Wyjście „na miasto” jest teraz lepsze niż siłownia połączona z najbardziej skomplikowanym sudoku. Gimnastyka ciała i umysłu, a wokół setki gapiów, którzy tylko czekają na wpadkę. Jeśli jesteś kobietą to wiesz co się dzieje z obcasem, który wpada w szczelinę między kostkami. Jeśli jesteś mężczyzną, to czujesz wczepione w Twoje przedramię palce i wiesz, że nie musisz się silić na rozmowę i głębokie przemyślenia, bo ona i tak mruknie mhm co najwyżej.
Gdy tylko ruszasz, uruchamia się cały proces, który ma zapobiec skręceniu nogi i zniszczeniu obcasa. Wpatrujesz się w te cholernie małe kostki o nieregularnych wymiarach, wyłożone bez powtarzalnego wzorca, w który dałoby się wejść z rytmem i o nic więcej nie martwić. Wpatrujesz się i robisz skomplikowane obliczenia z pogranicza matematyki, fizyki, logistyki i zarządzania emocjami. Gdzie postawić nogę prawą, jak długi zrobić krok, żeby obcasem wycelować idealnie w środek kostki i gdy już, jest, udało się to lewa noga wrzeszczy, że teraz ona i gdzie ma stanąć, więc liczysz wzory dla lewej nogi i nawet jeśli Twoje obliczenia są najdokładniejsze z możliwych to nagle stanie Ci na drodze turysta z mapą, który się zgubił, babcia z pieskiem, albo bez pieska, ewentualnie zderzasz się z inną kobietą, która tak jak Ty obliczała trasę na zbyt krótką metę, w niewystarczająco odległej perspektywie.
Jasne, mogę chodzić w trampkach. I w rozciągniętym dresie, z potarganą głową i plamą po czekoladzie na brodzie. Mogę wszystko! Dlatego czasem wybieram szpilki. I jak tak dalej pójdzie, założę stowarzyszenie walczące o przywrócenie płyt chodnikowych!