Trafia Cię szlag, klniesz jak szewc, ciśnienie rośnie razem z poziomem stresu, emocje szaleją. Jak dotrzesz do pracy / domu na bank zrobisz awanturę, żeby odreagować. Co się stało? Stoisz w korku na przykład. Nieważne, że stoisz w nim każdego dnia w drodze do/z pracy. 5 dni w tygodniu utrzymujesz swój poziom wkurzenia na stałym poziomie. Stop!
Baran, kretyn, głupia blondynka! Już nie słuchasz powtórki z rozrywki, tylko szarpiesz się w samochodzie ze swoimi nerwami. Bo ktoś zajechał Ci drogę. W porę zatrzymałaś/eś samochód, ale wiązanka z kokardą ze środkowego palca poleciała w świat. Stop!
Mój prawie czterdziestoletni urok już nie działa (lata pracy, miał prawo się zużyć), albo faktycznie nie dało się nic zrobić, jak zapewniał przeuroczy, skądinąd, Pan Władza. A wszystko przez Beatę Kozidrak – akurat opowiadała o swoim życiu po rozwodzie i nowej piosence. I choć wszyscy psy na jej eks-mężu wieszają, to z klasą skomentowała rozstanie: „on jest zakochany, ja jestem zakochana – czego chcieć więcej?”. No i bach, koguty zawyły a ja dostałam mandat i kiedyś trafiłby mnie szlag. Spuściłabym sobie mentalne manto: mandat (kolejny!), punkty (cholera, prawo jazdy Ci zabiorą!), mogłam jechać wolniej (jak zwykle nie patrzysz na znaki!), ale ze mnie sierota (delikatnie to ujęłaś). Stop!
Na szczęście jeśli się zdarza, że coś mnie trafia, to na szczęście lekko, bo zanim emocje wezmą górę i klnę na Kozidrakową razem z jej mężem i piosenką oraz na policjanta, włączam świadomość. Mam wpływ na to co się dzieje/stało? Jeśli odpowiedź brzmi nie – Twoje nerwy nic tu nie pomogą. Baranowi Twoja wiązanka przeleci koło nosa i ewentualnie mruknie, że sam/a jesteś baran. Korek nie zniknie, a mandat wlepiony się nie od-wlepi. Choćbym płakała rzewnymi łzami. Albo ze złości wyrwała kierownicę.
Mogę co najwyżej wyciągnąć wnioski: – znaleźć inną drogę na przyszłość, żeby ominąć korek, – wyjechać z domu wcześniej, żeby mimo korka się nie spóźnić, – ucieszyć się, że pomimo baranów na drodze mam refleks, – trąbnąć na barana, żeby wiedział, że coś zrobił nie tak (chociaż marne szanse, że informacja dotrze – do niedzielnych kierowców z reguły nie dociera. Ewentualnie: w Warszawie pomyśli, że to normalne, że wszyscy trąbią i należy to olać, a w Krakowie uśmiechnie się z politowaniem, że znów jakiś Warszawiak czuje się tutaj, jak u siebie w domu ? – patrzeć na znaki i ściągnąć nogę z gazu.
To znów Ty wybierasz jak zareagujesz. To, czy dasz się ponieść emocjom, zależy tylko od Ciebie. Widzisz jaką masz moc?! A że czasem Cię poniesie? Zdarza się. Mi też. Emocje pojawiają się szybko, instynktownie. Czasem możesz nie zdążyć pomyśleć czy chcesz dopuścić je do głosu. Ale gdy wiesz, że masz taką możliwość – możesz trenować refleks, żeby dojść do stanu:
wydarzenie – myślenie – emocje – działanie (poziom stresu zminimalizowany)
A z reguły dzieje się tak:
wydarzenie – emocje – działanie – emocje opadają – myślenie (poziom stresu sięga zenitu)
Kiedy moje życie toczyło się głównie w samochodzie korek był idealnym czasem na załatwianie wszystkich spraw wymagających niewielkiego nakładu uwagi. Telefony, wstępna segregacja poczty w telefonie, przeglądanie serwisów informacyjnych i innych pudelków, słuchanie muzyki, a nawet czytanie książek. Albo czas na pobycie ze sobą i pogadanie. Wracałam do domu lżejsza o parę spraw do wykonania. Że w samochodzie to niebezpieczne? Bardziej niebezpieczne niż wkurzony (delikatnie mówiąc) i sfrustrowany kierowca, który klnie na czym świat stoi i co 2 metry zmienia pas ruchu? Siedź, nie rób nic, trzymaj nerwy na wodzy, nie masz wpływu na korek, a od Twojego wkurzenia ani nie zmaleje, ani nie zniknie.
Możesz rzucać mięsem, albo zorganizować jakoś ten czas. Ja w końcu polubiłam korki – w końcu jeśli na coś zupełnie nie mam wpływu, to po co się wkurzać? Iza Kowalewska albo Lao Che i od razu gęba się śmieje!