Ja, która na drugie imię mam Realistka przerobiłam na własnej skórze zarówno spotkanie z wróżką jak również, a i owszem, profesjonalny horoskop. Bo przecież nie można poddawać w wątpliwość i dyskutować z czymś, co zna się tylko z teorii.
Wróżka, najlepsza z najlepszych, zarekomendowana przez inną realistkę, będącą pod wrażeniem trafności znajdowała się na drugim końcu kraju prawie, no ale jak testować, to testować. Na początek mnie wkurzyła i kupiła równocześnie, bo jej moje imię do mnie nie pasowało. Że takie pospolite, a ja wręcz przeciwnie. A potem standardowe teksty o facetach, kręcących się po orbitach, o zdrowiu końskim (bo wyjeżdżonym na końskim grzbiecie?), o pracy w ciągłym pędzie i o stresie, który trzyma za twarz. Ktoś miał umrzeć, ale nie umarł (na szczęście), dom miałam dostać w spadku, a zadłużyłam się i kupiłam (mniej szczęśliwie), wielkie pieniądze miały mnie czekać (nie powiedziała niestety gdzie, a ja od 10 lat szukam i znaleźć nie mogę, a te co zarobię to oddaję bankom) i tak z grubsza to by było na tyle. Nawet za bardzo nie dało się rzeczywistości dointerpretować. Bo gdybym w spadku dostała na przykład taczki, to mogłabym powiedzieć, że jej się pomyliło, ale generalnie ze spadkiem to miała rację. A tak to kicha zupełna.
Jak już znajdę tę fortunę – obiecuję – odszczekam z przyjemnością ?
Znacznie lepiej było z horoskopami (pełna profeska – dokładny czas i miejsce urodzenia, konstelacje gwiazd). Zrobiłam dwa razy. Bo jeden obejmuje jakieś 2-3 lata do przodu. I po pierwszym zachciało mi się drugiego. Tu jedyną wtopą był mój ślub, który miał się odbyć w odległej, już teraz, przeszłości. Pokonałam siłę gwiazd? Zakrzywiłam rzeczywistość? Reszta natomiast znajdowała potwierdzenie, a że kaliber zdarzeń był znacznie mniejszy niż śmierć i spadek, więc łatwiej było naciągnąć realia. I najfajniejsze było to, że horoskop był nagrany i można było go sobie słuchać.
I w zasadzie jak teraz na to patrzę, to była to dla mnie, na tamte czasy, niezła mowa motywacyjna. Na dodatek w duchu coachingowym, bo po pierwsze opierała się na zasobach – moich osobistych. Inteligencja, uroda, konsekwencja, odpowiedzialność i inne bardzo pasujące do wszystkich określenia, ale niewątpliwie budujące siłę i wiarę. I po drugie wkręcała w przyszłość i w myślenie co jeszcze mogę zrobić, żeby te dobre rzeczy zapisane w gwiazdach się ziściły.
A teraz, po latach wiem, że jeszcze większą moc niż najbardziej pozytywny horoskop możesz sam/a dać sobie (jeśli masz pod górkę to znajdź coacha – tak autoreklama ? ). Bo te gwiazdy, w których jest zapisana Twoja przyszłość są w Tobie. Trzeba tylko potrafić je znaleźć i przeczytać. I wtedy się dzieje… film pt. Moje życie! I Ty w roli reżysera i głównej równocześnie.
Ja kręcę swój film, wierzę bardziej w siebie niż we wróżki. Część gwiazd już ponawlekałam na sznurki, resztę nawlekam na bieżąco.
Kto kręci Twój film?