Dzisiaj o ZMIANIE. Wielkimi literami, bo przecież ZMIANA jest wielka i straszna i ja chcę mój koc, i przewegetować do końca życia, bo mnie to wszystko przerasta.
A prawda jest taka, że jak we wszystkim z NaWłasnychZasadach musisz tylko dowiedzieć się dlaczego ZMIANA tak bardzo przeraża i dlaczego co chwilę rzuca Ci kłody pod nogi. Zrozumiesz i wszystko stanie się prostsze. Nie, nie zrobi się za Ciebie. NaWłasnychZasadach nie robi się samo, a Ty doskonale o tym wiesz!
Dzisiaj fragment książki Jak nie masz w głowie, to masz w biodrach właśnie o zmianie. Etapy zmiany i sposoby radzenia sobie z nimi znajdziesz w książce.
Jeśli temat odchudzania Cię nie dotyczy to wstaw sobie w miejsce Grubej Ja: Leniwą/Leniwego Ja, Wściekającego/Wściekającą się o wszystko Ja, Roztrzepaną/Roztrzepanego Ja, Niekonsekwentną/Niekonsekwentnego Ja. W miejscu ciastek i reszty wstaw kanapę i siódmy odcinek serialu pod rząd; odłożone na bok sprawy; wrzask i szukanie zaczepki i tak dalej….
„Albert Einstein powiedział, że szaleńcem jest ten, kto robi cały czas to samo i oczekuje innych rezultatów. Twoja wiara w to, że następna dieta cud z poradnika pani domu wreszcie w miesiąc sprowadzi Twój rozmiar z 50 do 36, jest właśnie takim szaleństwem. Bo tak na logikę, dlaczego tym razem miałoby się udać? Skoro powtarzasz te same wzorce – wierzysz, że w dwa miesiące staniesz się szczęśliwą boginią, lekką jak piórko. I wszystkie Twoje zmartwienia znikną razem z kilogramami. Jesteś szalona!
Co jest kluczowe w słowach Einsteina? Żeby osiągnąć nowy rezultat, osiągnąć więcej, wreszcie zrealizować plan, musisz zrobić coś inaczej. Inaczej niż do tej pory. A co to oznacza? Konieczność zmodyfikowania swojego zachowania, czyli ZMIANĘ. Na dźwięk tego słowa Twój mózg i Twoja Gruba Ja stają na baczność i zwierają szyki, aby bronić za wszelką cenę aktualnej sytuacji. Dlaczego? Bo zmiana wymaga wysiłku. A to oznacza, że wydatek energii się zwiększy. I wcale nie przez to, że zaczniesz chodzić na siłownię. Samo myślenie inaczej i wyjście z utartych schematów spowoduje, że Twój mózg będzie potrzebował bardziej się zaangażować. Bo zamiast automatycznie sięgać po kolejnego cukierka, zrobi zupełnie co innego.
Zmiana jest potencjalnym tygrysem, który wkracza do Twojej codzienności. Jeśli tygrys jest „zesłany”, na przykład przez szefa czy chorobę dziecka, to jakoś mobilizujesz siły, bo nie masz wyjścia. Stajesz przed faktem i musisz się zmierzyć z nową sytuacją. Narzekasz, marudzisz, ale działasz. Inaczej sytuacja wygląda w momencie, kiedy sama podejmujesz decyzję – czas na zmianę (pracy, domu, rozmiaru). I chociaż wiesz, że zmiana, w tym wypadku sposobu odżywiania, niesie ze sobą więcej dobrego niż złego, Twój mózg razem z Grubą Ja robią wszystko, żeby stanąć Ci na drodze do rozpoczęcia rewolucji. Bo każda zmiana prowadzi za sobą mniejszą bądź większą rewolucję. Zmiana oznacza bowiem wyjście ze strefy komfortu. Czyli tego miejsca, myślenia i tej gamy uczuć, które znasz, rozpoznajesz, i które traktujesz jako swoje.
W tej chwili Twoja strefa komfortu obejmuje zgodę na bycie grubą i obżarstwo. Tak, zgodę, bo choć wydaje Ci się, że absolutnie nie zgadzasz się na bycie grubą, to Twój mózg i Gruba Ja znajdują tysiące wymówek, które Ty traktujesz jak najświętszą prawdę, chociaż doskonale wiesz, że oszukujesz samą siebie. W Twojej obecnej strefie komfortu dajesz sobie zgodę na tabliczkę czekolady, paczkę chipsów i trzy pączki w ciągu jednego dnia. I banana, żeby było zdrowo. Bo przecież jesteś beznadziejna i gruba. Nie dość, że tak o sobie myślisz, to masz się wyrzec jedynej przyjemności, jaka Ci w życiu została??? W Twojej strefie komfortu masz do perfekcji opanowane wszystkie wyjścia awaryjne, które najkrótszą drogą doprowadzą Cię do automatu z czekoladkami lub do cukierni, i zaprzyjaźniłaś się ze wszystkimi osobami, które w biurku zawsze mają coś słodkiego. W Twojej strefie komfortu rządzi Gruba Ja i decyduje o tym, czy kupisz jedną drożdżówkę, czy od razu dwie, i czy wieczorem zjesz kilka paluszków, czy całą paczkę. I poprawisz chipsami i kanapką z żółtym serem i majonezem.”