Chris van Tulleken, brytyjski lekarz wirusolog, naukowiec i badacz, bliźniak jednojajowy, co będzie miało znaczenie, bierze na warsztat problem otyłości i uzależnienia od jedzenia.
Dlaczego nie możemy przestać jeść i dlaczego tyjemy, to dwa pytania, które zadajemy sobie od wielu lat i cały czas, pomimo różnych interwencji (ograniczanie ilości tłuszczu, cukru, zwiększanie aktywności fizycznej) nie odnaleźliśmy odpowiedzi aż do teraz. A może właśnie Chris w swojej książce, która ma bardzo mocne podstawy naukowe przybliża nas do nich?
37% książki zajmuje bibliografia, przed jej wydaniem prawnicy sprawdzali czy dane, na które powołuje się van Tulleken są prawdziwe i nie narażą go na pozwy ze strony koncernów spożywczych. Dodatkowo – autor wziął pod lupę badania mówiące o bezpieczeństwie żywności wysokoprzetworzonej i okazało się, że w większości z nich występował konflikt interesów (niestety nawet wtedy, kiedy autorzy badania o tym fakcie nie wspominali, chociaż powinni). Co to oznacza? Że twórcami badania były osoby pracujące dla koncernów spożywczych lub były przez te koncerny opłacane.
Zacznę od dwóch ulubionych cytatów (tłumaczeni własne), chociaż zaznaczonych fragmentów mam mnóstwo.
“Jesteś uczestnikiem eksperymentu, na który nie wyraziłeś zgody. Każdego dnia testuje się na nas nowe substancje, żeby sprawdzić, które z nich są najskuteczniejsze w wyciąganiu od nas pieniędzy.”
„Choroby związane z dietą wynikają ze zderzenia niektórych „starych” genów z nowym ekosystemem żywnościowym, który został zaprojektowany tak, by nakręcać nadmierną konsumpcję i którego obecnie nie jesteśmy w stanie lub być może nie chcemy ulepszyć.”
Stare geny to my.
Ewolucyjnie stworzeni do jedzenia prawdziwego jedzenia, które zawiera składniki pochodzenia naturalnego. I z tym jedzeniem nasze ciało świetnie sobie poradzi nie doprowadzając do otyłości (jeśli nie będziemy ignorować sygnału sytości i się przejadać). Z tym, co wymyślił przemysł spożywczy, nasze ciała, jak widać, w ogóle sobie nie radzą.
Jedzenie wysokoprzetworzone – najkrótsza definicja, którą podaje autor: jedzenie, które w swoim składzie zawiera substancje, których nie znajdziesz w swojej kuchni i których nie kupisz w sklepie spożywczym i które w większości przypadków jest miękkie i łatwe do pogryzienia.
Amerykanie i Brytyjczycy zjadają rocznie 8 kg substancji dodawanych do żywności. 80% ich codziennej diety stanowią produkty wysokoprzetworzone.
I jeszcze jeden cytat, słowa jednej z badaczek, z którą van Tulleken projektował jedno z badań:
„To nie jest jedzenie – to przemysłowo wyprodukowana substancja jadalna.”
Trudno się z tym nie zgodzić. Wystarczy rzucić okiem na składy produktów:
A jeśli przyjrzymy się dietom różnych krajów – włoskiej (pizza, makaron), francuskiej (bagietka, sery), polskiej (schabowe, pierogi), chińskiej (ryż), to jeszcze 30-40 lat temu jedzono tak i osób chorujących na otyłość było niewiele w porównaniu do dzisiaj. No właśnie.
Chris podkreśla biopsychospołeczny model rozwoju choroby otyłościowej. Jeżeli mamy genetyczną predyspozycję do tycia i trafimy do środowiska, które będzie sprzyjało aktywności tych genów – to problem mamy gotowy. Co się zmieniło przez ostatnie dekady? Żywność. A raczej substancje jadalne wyprodukowane przemysłowo – czyli żywność wysokoprzetworzona zalała nas i trzyma w szachu.
Nie jemy schabowych, makaronu, pizzy, bagietki, a tyjemy i chorujemy na potęgę. Do tego presja na wynik, efektywność, tempo sprawia, że jemy w biegu, poza domem i poza stołem, przy okazji. A jeszcze jakby tego było mało producenci powiększają opakowania, żebyś za jednym razem zjadła więcej. I nie rosną opakowania twarogu. Bo musiałabyś mieć wielką rodzinę, żeby go zjeść zanim się zepsuje.
Wspomniałam, że Chris ma brata bliźniaka – jednojajowego, to oznacza, że genetycznie są identyczni. Brat Chrisa Alexander na jakiś czas wyjechał do Stanów – znalazł się w środowisku z małym dostępem do prawdziwego jedzenia, a zalanym żywnością wyskoprzetworzoną, do tego doszedł wysoki poziom stresu, co spowodowało, że znacząco przytył.
Geny + środowisko = otyłość u Alexanrda, te same geny + inne środowisko = Chris pozostał szczupły.
Żywność wysokoprzetworzona jest odsączana z wody i jest maksymalnie sucha, dzięki czemu może stać na półce bardzo długo (a o to chodzi- żeby straty były jak najmniejsze). Do tego jest przetworzona i wzbogacona w substancje, których nie znajdziesz ani u siebie w kuchni, ani w żadnym spożywczaku. Dzięki nim jest miękka, łatwa do pogryzienia. Rozpływa się w ustach. Tak jakby już raz została pogryziona i przeżuta. Smacznego…
To wysuszenie oznacza również, że w jednym kęsie ma mnóstwo kalorii (wysoka gęstość kaloryczna), o wiele więcej niż prawdziwy produkt, który został poddany temu procesowi. A miękkie jemy szybciej, bo nie musimy gryźć, więc zjemy go więcej i stąd między innymi bierze się nadwyżka kaloryczna.
To co jest dość przerażające, to wpływ na mózg i jego zarządzanie dostawami energii i wyborami. Tutaj manipulacja poszła szeroko. Zasada, która jest w nas ewolucyjnie zakodowana od samego początku:
Pyszne i pachnące + brak dolegliwości żołądkowych = chcę tego więcej, bo jest bogate w składniki odżywcze.
W taki sposób nasz mózg pomagał nam rozpoznawać jedzenie bezpieczne i wartościowe i eliminować trujące i zepsute. Co zatem „wystarczyło” zrobić, żeby zmanipulować mózg i nasze wybory? Wzmocnić smak i zapach, żeby mózg robił to, na czym zależy koncernom spożywczym. Odpowiednie proporcje tłuszczy, cukrów i soli, do tego wzmacniacze smaku i aromaty i nie możesz się oprzeć fast foodom, batonikom, ciastkom, chipsom. Jeśli dodasz do tego dostępność i łatwość spożycia (odwijasz z papierka) nie masz szans.
Ubierz to wszystko w piękne obrazki i prozdrowotne zaklęcia, opisz jako zdrową (nieważne, że kłamiesz) i stnadardowy Kowalski bez względu na to, czy jest profesorem astrofizyki, czy listonoszem zaufa i kupi. I tak powinno być, powinniśmy mieć zaufanie, że organy państwowe i organizacje stojące na straży zdrowia są od tego, żebyś ty nie musiała doktoryzować się z żywności. A tymczasem na płatkach śniadaniowych dla dzieci (sprawdź skład) jest informacja o witaminach! Czy dlatego, że tam są witaminy? Nie, nie dlatego. Ta informacja jest tam po to, żeby Cię zmanipulować – jesteś dobrą mamą, bo dajesz dziecku produkt bogaty w witaminy. A te prawdziwe witaminy sobie grzecznie siedzą w płatkach owsianych albo brokułach i niestety nikt o nich nie pisze wielką, kolorową czcionką. Warto wspomnieć, że te witaminy w płatkach śniadaniowych są najpierw usuwane ze zboża podczas obróbki, a potem sztucznie dodawane.
Żywność wysokoprzetworzona jest produkowana w taki sposób, żebyśmy chcieli jeść jej jak najwięcej. Wcale nie dla naszego zdrowia. Dla zysku udziałowców koncernów spożywczych, płacimy pieniędzmi i naszym zdrowiem.
I tak, każda z substancji dodawanych jest przebadana i wykazano jej bezpieczeństwo, ale żywność wysokoprzetworzona nie jest sumą składników, jest czymś o wiele więcej. Kombinacje składników, proporcje, interakcje – tutaj może się dziać wszystko i patrząc na epidemię otyłości wiemy, że dzieje się dużo złego. Poza tym Twój organizm jedząc te substancje oddzielnie prawdopodobnie nie rozpoznałby ich jako jedzenia. Askorbian sodu, maltodekstryna, kwas akorbinowy, tokoferole, lecytyna, karagen, fosforan sodu, acesulfam, glutaminian sodu, a to zaledwie kilka z 1500 używanych.
Ważne: pragniesz i objadasz się wysokoprzetworzonym jedzeniem nie dlatego, że nie masz czasu gotować albo nie lubisz gotować, ale dlatego, że substancje znajdujące się w żywności wysokoprzetworzonej tak wpływają na Twoją fizjologię. Ta rozbieżność między smakiem i zapachem, a odżywczością, której brak na poziomie jelit sprawia, że nie możesz przestać jeść.
To rozwiązuje również problem silnej woli – jeśli Twój mózg pragnie jedzenia, które go odżywi, a ty mu go nie dajesz – bo albo jesz ciągle jedzenie wysokoprzetworzone a do tego/albo się odchudzasz, więc ciągle jesteś głodna – działa fizjologia, a nie silna wola. Nie pokonasz podstawowej potrzeby organizmu – czyli potrzeby życia, czyli jedzenia.
Temat uzależnienia od jedzenia również został wzięty pod lupę – z badań wynika, że osoby spełniające te kryteria, spożywają nadmiarowo i bez kontroli głównie produkty wysokoprzetworzone. Wynalezienie słodzików również nie zatrzymało epidemii otyłości. Badania potwierdzają, że słodki smak napędza ochotę na więcej słodkiego smaku. Słodzików też to dotyczy. To w cudowny sposób obala tezę, że uzależnienie od jedzenia jest bardzo trudne do pokonania, bo jeść trzeba. Swoją drogą jakoś nikt w kontekście uzależnienia od alkoholu nie argumentuje, że pić trzeba (a przecież trzeba).
Tak, jeść trzeba i można – dostępność produktów nieprzetworzonych i małoprzetworzonych w naszym kraju nadal jest jeszcze nieograniczona (czynnik ekonomiczny może być zaporowy, ale zastanów się czy nie jesz warzyw i prawdziwego jedzenia, dlatego, że nie masz na nie pieniędzy, czy dlatego, że nie wiedziałaś/eś, że to, co jesz nie jest dla Ciebie dobre, ale było łatwe, szybkie i wysokosmakowite. A na dodatek wprowadzono Cię w błąd).
Dla przypomnienia: jak zatem rozpoznać żywność wysokoprzetworzoną? Bardzo prosto. Jeśli w składzie znajduje się chociaż jedna substancja, której nie masz w kuchni, ani nie kupisz w sklepie – to jesz nie jedzenie, ale sztucznie wyprodukowaną substancję jadalną. Nic więcej nie potrzebujesz wiedzieć, żeby dobrze wybierać.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej i znasz angielski – sięgnij po książkę, posłuchaj podcastów z van Tullekenem, albo posłuchaj mojego live’a na FB i Instagramie z 11 stycznia 2024 roku, w którym opowiadam o tej książce.
A co możesz zrobić, żeby zadbać o siebie, swój mózg i przywrócić równowagę?
– pamiętaj o podstawowej funkcji jedzenia – ODŻYWIANIE – tak, jedzenie jest dla nas przede wszystkim paliwem, daje nam energię w postaci kalorii, ale co ważniejsze w postaci swojej odżywczości – czyli jakości białka, węglowodanów i tłuszczy, a także witamin i składników mineralnych. Wybieraj prawdziwe jedzenie.
Możesz teraz powiedzieć – no ale przyjemność też się liczy! Tak, liczy się. W prawdziwym jedzeniu ona również jest. Mózg nagradza nas uczuciem przyjemności, kiedy jemy odżywcze i wartościowe jedzenie. Jedzenie wysokoprzetworzone tak manipuluje naszym mózgiem, że przyjemność, która płynie z ich jedzenia jest o wiele większa, jednak nie ma żadnego związku z Twoim dobrostanem. Jest sztuczna. Nieprawdziwa. I chociaż przez moment jest pseudo-przyjemnie, to w perspektywie godzin, miesięcy i lat już trochę mniej, zwłaszcza kiedy zaczynamy chorować.
– Chris ma dwie propozycje – albo 80/20 czyli 80% Twojego jedzenia stanowi prawdziwe jedzenie (to bez dodatków, których nie znajdziesz w kuchni), a 20% substancje jadalne (żywność wysokoprztworzona) albo abstynencja (kiedy okaże się, że z 20% w pierwszym tygodniu, za tydzień zrobi się 40, a potem proporcja wróci do punktu wyjścia).
– zamiast liczyć na jedzenie intuicyjne zacznij jeść świadomie – Twoja intuicja żywieniowa została zmodyfikowana przez dodatki do żywności w taki sposób, żeby ciągle szeptała Ci do ucha: ciasteczko, chipsiki, batonik. Zaufaj raczej wiedzy, faktom, swoim doświadczeniom i wybieraj świadomie. Dzięki temu za jakiś czas usłyszysz, jak Twój organizm mówi: kapusty kiszonej mi daj, jajecznicy, papryki, krupniku…
Van Tulleken pięknie to opisał: “Produkcja żywności wysokoprzetworzonej spowodowała, że jedzenie z procesu intuicyjnego stało się procesem intelektualnym”.
Ja od siebie dodam:
– zanim zaczniesz myśleć o redukcji, zajmij się wprowadzaniem do życia prawdziwego jedzenia adekwatnie do swojego zapotrzebowania kalorycznego. Nie wszystko na raz. Jeśli będziesz w dużym deficycie zadziała zmanipulowany mózg i będzie ciągnął Cię w stronę tego co pysze, pachnące i wysokokaloryczne.
– znajdź te momenty, kiedy jesteś najbardziej podatna na sięganie po produkty wysokoprzetworzone:
—> głód (bo nie wzięłam nic do pracy, bo zapomniałam zjeść i dopadł mnie wilczy głód)
—> zmęczenie i znużenie (4 godziny bez żadnej przerwy w pracy)
—> pragnienie (od rana jadę na trzech kawach, a jest 17:00)
—> stres i emocje (tym zajmiesz się wtedy, kiedy zadbasz o regularne posiłki, bo może być tak, że gdy wyeliminujesz głód, który jest wielkim stresorem, z pozostałymi będziesz sobie radzić o wiele lepiej).
No i jeśli masz teraz myśl, że nie masz czasu gotować, to chcę Ci powiedzieć, że każdy z nas ma tyle samo czasu. Sprawdź na co przeznaczasz swój czas. Możesz zacząć od telefonu – to najłatwiej sprawdzić i prawdopodbnie tam znajdziesz brakujący czas.
I pamiętaj, nie musisz piec chleba w domu – wybierz ten dobry (skład: mąka, sól, woda), nie musisz też ciągle gotować, świeżo przyrządzane dania w barze mlecznym, gotowe półprodukty z dobrym składem…
I chcę Ci powiedzieć, że to nie będzie łatwe i proste, kłody pod nogi rzuci Ci najzwyklejsza Żabka i to, co zmodyfikowana przemysłowo żywność zrobiła z Twoją fizjologią. Ale dzień po dniu, będziesz się uczyć, że w tej samej Żabce są lepsze i gorsze produkty. Im częściej będziesz wybierała lepsze, tym szybciej Twój zmanipulowany mózg wróci na dobre tory.
Wracamy do równowagi!
Chcesz dowiedzieć się więcej? Tutaj znajdziesz więcej informacji: https://fb.watch/pG207nfCc0/