Każdy kto przeszedł przez proces rekrutacyjny, przynajmniej raz musiał usłyszeć to pytanie. Trudne i modne. Trudne nie tylko dla osoby, która aplikuje, ale również dla pytającego. Zastanawiam się jak wielu rekrutujących wie po co zadaje to pytanie. No tak, chcesz wiedzieć czy kandydat jest ambitny i czy planuje strategicznie, czy chce się rozwijać, czy też jest mu wszystko jedno. Biorąc pod uwagę, że większość pytań rekrutacyjnych została przeanalizowana na dziesiątą stronę, w internecie aż roi się od „właściwych” odpowiedzi. A kandydaci dwoją się i troją, żeby odpowiedzieć na nie jak najlepiej.
Zdarzyło mi się zadać kilka razy to pytanie i zdarzyło mi się zatrudnić osoby, które szczerze i wprost powiedziały, że chcą rozwijać się w ramach stanowiska, na które aplikują, nie chcą awansować ani przekwalifikowywać się. Tak po prostu. Chcą robić to, w czym czują się najlepiej i w czym się realizują. I co w tym złego? No właśnie nic. Najlepsze jest to, że to są z reguły najbardziej efektywni pracownicy, którzy robią swoją robotę, są zadowoleni z siebie i z pracodawcy. Dlatego, że została zaspokojona ich najważniejsza potrzeba – potrzeba bezpieczeństwa. Doskonale wiadomo, że nacisk i presja (chociażby na to, że musisz chcieć awansować, bo w przeciwnym wypadku jesteś niewiele wart) nie jest najlepszym motywatorem.
Druga grupa kandydatów, w odpowiedzi na pytanie deklaruje, że oczywiście widzą się na wyższym stanowisku; albo w innym dziale chcieliby rozwijać swoje zdolności i kompetencje. I to też jest ok, pod warunkiem, że pracodawca, który zadaje to pytanie i zatrudnia takiego człowieka nie obiecuje gruszek na wierzbie. Bo w sytuacji, w której struktura jest płaska zatrudniając takiego pracownika robi źle i sobie i jemu (o biznesie organizacji nie wspominając). Ale przecież trzeba zatrudniać ambitnych, tych którzy chcą więcej, wyżej, bardziej. Oczywiście, pod warunkiem, że w firmie istnieje jasno określona ścieżka kariery, że struktura zapewnia możliwość awansu oraz że istnieje coś takiego jak rekrutacja wewnętrzna. W przeciwnym wypadku zwrot z inwestycji (w zatrudnienie, przeszkolenie i wdrożenie) będzie niewielki. Pracownik widząc realia i brak możliwości realizowania się, zacznie szukać gdzie indziej swojej ścieżki kariery, a obowiązki traktować tak, jak potraktowano jego odpowiedź.
Jest jeszcze trzecia grupa, która tak naprawdę skazuje się na wieczne udawanie. Bez względu na to jak wyglądają realia firmy, w której ostatecznie się zatrudni. Bo wymyśla (jego zdaniem) optymalną odpowiedź. Czyli zgodnie z aktualnym trendem mówi, że tak, że awans koniecznie, najdalej za cztery lata, najchętniej od razu na stanowisko kierownicze i bardzo odpowiedzialne, bo właśnie do tego jest stworzona/y i ma wszystkie kompetencje. A w głębi serca marzy o spokojnym stanowisku pracy, gdzie będzie realizować swoje obowiązki na 100%, bez presji szarpania się o kolejne szczeble na drabinie kariery. I jeśli niestety trafi do pracy gdzie oczekiwania są zgodne z odpowiedzią na pytanie, każdy dzień i każde wyjście z domu będzie wiązało się z wysokim poziomem stresu i marną realizacją obowiązków. Bo gdy próbujesz sprostać podstawowym zadaniom, a do tego realizować swój idealny obraz, który namalowałeś/aś – nie ma szans na spokojną pracę. Tu potknięcie, tam przeoczenie i kończysz na L4 albo z wypowiedzeniem nie rozumiejąc co się stało i dlaczego.
Wina jest po dwóch stronach (jak zawsze). Jeśli będziesz w zgodzie ze sobą – nie będziesz musiał/a udawać. Jeśli nie dostaniesz pracy, bo nie udawałeś/aś poszukasz innej, takiej w której zapewnisz sobie minimum poczucia bezpieczeństwa.
Jeśli jesteś kandydatem odpowiedz sobie na pytanie czego szukasz, a jeśli rekrutujesz – po co zadajesz pytanie i co zamierzasz zrobić z odpowiedzią.