Doceniasz bardziej to, co masz czy to, co chciał(a)byś mieć? Ja dość długo żyłam pragnieniami i „chceniem” ciągle czegoś więcej, lepiej, inaczej.
Olśniło mnie przy okazji Hawany. Bo z jednej zobaczyłam tam, że jest coś takiego jak tu i teraz, a z drugiej moja Hawana jest świetnym przykładem bańki mydlanej. Marzysz o czymś (albo o kimś, bo związków to też dotyczy). Śnisz po nocach, odkładasz pieniądze, planujesz, kombinujesz, stajesz na rzęsach i wreszcie masz. I nagle puffffff. Bańka mydlana pęka. O to było tyle krzyku?!? Emocje opadają, odfajkowane, cel osiągnięty, plan zrealizowany. A Ty gorączkowo rozglądasz się, za czymś nowym do „zapragnięcia”, żeby znów jęczeć i nie jeść, i się umartwiać, że nie masz. A to, czego jeszcze tydzień temu pożądałaś/eś sprowadzasz do rangi: oczywista oczywistość, nie ma się już czym fascynować. Mam, należało mi się, w sumie, to bez przesady, nic wielkiego i takie tam… Jakoś tak sam/a odbierasz sobie radość z „jarania się”… A szkoda. Ale że nie wypada? Ja Ci nie każę ogłaszać tego na ambonie, ani w Wiadomościach. Dopóki nie miałeś/aś mówiłeś/aś, że to absolutny czad, a gdy już ten czad stoi na przykład w garażu, wisi w szafie, albo na ścianie w gabinecie, to mówisz: aaaa, tam nie ma o czym gadać…
Uważaj co do siebie mówisz, nawet jak mówisz do kogoś. Wtedy też słuchasz…
Bo odbierasz sobie całą dziecięcą radość. To było szczęście i uciecha. Nawet jeśli ściemniona na maksa i wymyślona spontanicznie i bez żadnego sensu.
Dawno, dawno temu, gdy misie Haribo były tylko w Peweksie, a w sklepie nie było nawet Prince Polo rodzice wracający z delegacji mieli przekichane. I już w legendę obrosła rodzinna historia o tym jak to w wieku czterech lat powitałam ojca po powrocie do domu pytaniem: co mi przywiozłeś? W sumie nie miało znaczenia, czy nie było dolarów, czy była skleroza. Ważne było, że coś przywiózł. I nie miało znaczenia, że siekierę. Miało znaczenie, że dało się ją zdrobnić i usłyszałam, że to dla mnie. Dziecko jest fajne – nie zastanawia się po co mu siekierka, że pomysł zupełnie od czapy, bo chyba wszystko inne bardziej by się nadawało i można by jakąś zgrabną historię wymyślić. Ale siekierka?
A mi wystarczyło, że siekierka leżała w moim pokoju, na krześle, przed zaśnięciem ten jeden dzień. Radocha była jak diabli, mimo, że nie było szans się nią pobawić.
Ciesz się, z tego co masz i naucz się cenić bardziej to, co masz, niż to, co chciał(a)byś mieć. Bo to co masz jest Twoim życiem. Prawdziwym, nie wymarzonym. I pewnie ma jakieś bajery, na które przestałeś/aś zwracać uwagę w pogoni za lepszym.