Nie wiem czy to wiek, krakowski smog, globalne ocieplenie czy jeszcze coś innego. Ale przez ostatnie 3 lata wpadłam w tylu fajnych ludzi (tak w, a nie na), że aż sama nie wierzę, że oni wszyscy stanęli na mojej drodze i podłożyli mi nogę, a potem lecącą na pysk złapali, podrzucili poduszkę, żeby zamortyzować upadek, albo w ogóle podkładali nogę tam, gdzie wiedzieli, że sobie zębów nie wybiję. Na dodatek to chyba magia mojego nazwiska sprawia, że ja ich wszystkich spotykam w Katowicach. Co nie znaczy, że to same Ślązoki som. A może to też jakaś magia ściąga takich ludzi na Śląsk i mnie z nimi i do nich.
Ty pewnie też masz takich ludzi z jakiejś swojej Suwalszczyzny, Beskidu czy innego nadmorza. Pytanie czy ich nie minąłeś/minęłaś, albo obeszłaś/obszedłeś szerokim łukiem. Bo to wpadanie w ludzi jest bolesne czasami, ale to jest ten rodzaj bólu, po którym przychodzi ciepło i błogie rozluźnienie. Jak po dobrze zrobionym masażu, tyle, że tu masuje się mózg i emocje.
W ubiegły weekend też spotkałam kilkanaście osób, które zaświeciły nową żarówkę. Na których się popotykałam, poobijałam i znów dowiedziałam czegoś nowego o sobie. I znów na Śląsku! Najlepsze jest to, że potem taki Człowiek, który widzi drugiego człowieka pierwszy raz w życiu dzwoni wieczorem i pyta czy już ze sobą pogadałam, bo jak nie to biegiem się uśmiechnąć do tej pani i że jak coś, to tylko czerwone półwytrawne. I myślisz sobie – życie jest piękne, nawet jeśli na innym froncie właśnie odbyło się bombardowanie, krew i pożoga, leżą trupy, a Ty zastanawiasz się, czy kogoś da się uratować.
Tym bardziej, że inny Człowiek, również poznany na Śląsku lata temu, odbierze telefon i wystarczy, że się odezwie. I chociaż u niego jeszcze większa zawierucha i burza z piorunami to puszcza Ci światłowodem słońce.
A jeśli masz do tego bratnią duszę i przyjaciela to masz komplet. I czasem nie musisz nic mówić, bo rzeczy same się nazywają. Nawet jak jest fizycznie daleko, to czujesz jego oddech. I w tych wszystkich ludziach, bez względu na to, czy Cię znają dwa dni czy 20 lat, na różne sposoby widzisz siebie.
I to wszystko dzieje się na raz. I jakkolwiek filozoficznie to zabrzmi, być może po to, żeby złapać balans, a może żeby się potknąć nie tylko na okopach i drutach kolczastych, ale również na pierzynie puchowej? I zobaczyć, że te rzeczy się wydarzyły i zobaczyć, że obie coś Ci zrobiły. Ja biorę pierzynę, a bombardowanie przetrzymałam niejedno, więc, co? W razie czego, nie dam rady?
Na co i na kogo zwracasz uwagę? Nie jesteś skazany/a na innych, możesz wybrać na kogo i na co się zgadzasz. Na własnych zasadach i po swojemu, egoistycznie. Tak. Bo możesz i musisz powiedzieć stop jak ktoś z buciorami i karabinem próbuje rozwalić Twój spokój. A my często zapominamy, że spokój jest w nas, a nie na zewnątrz. I jeśli pozwolisz emocjom opadnąć, odnajdziesz go i będziesz wiedział/a co zrobić.
Miało nie być aż tak poważnie, ale tak wyszło… Widać właśnie tak miało być…
To ja teraz włączam Move in the right direction… I niech ten tydzień będzie po prostu fajny!